W poszukiwaniu polskich śladów na Ukrainie
Dzisiejszą relacją chciałbym rozpocząć serię artykułów na temat polskiego dziedzictwa na Ukrainie. Pierwsze notatki będą dotyczyły Komarna niedaleko Lwowa. Korzeni komarnowskich nie posiadam, moje zainteresowanie omawianą osadą wynika z tego, że Kresy są mi bliskie (rodzina pozostała na Ukrainie). Fascynuje się ich historią, kulturą oraz ludźmi, którzy niegdyś zamieszkiwali je. Moją relację (również i kolejne) nie będę opierał na faktach historycznych. Jest mnóstwo informacji o dziejach kresowych grodów w internecie czy publikacjach naukowych. Nie chcę po prostu powtarzać tego, co inni już napisali czy też opracowali. Artykuły będą zawierały moje spostrzeżenia z tego, co zobaczyłem. Chcę w prosty i przejrzysty sposób przekazać relacje z moich wizyt w kresowych osadach. Myślę, że będzie ciekawie 🙂
Komarno. 5 października 2021
O Komarnie słyszałem niejednokrotnie, ale nigdy nie miałem okazji zwiedzić to niewielkie miasteczko na Ziemi Lwowskiej. W październiku 2021 roku zdecydowałem się na krótki wypad do kresowego Komarna. Dojazd do miasta nie jest skomplikowany. Punktem startowym mojej wycieczki do Komarna był nieodległy Drohobycz. Oba miasta dzieli niespełna 50 kilometrów. Droga łącząca Komarno oraz Drohobycz jest dobrej jakości, ponieważ kilka lat temu została wyremontowana. Do Komarna dostałem się autobusem, czas podróży wynosi jedną godzinę. Własny środek transportu przyśpiesza oczywiście dojazd. Gdy nie posiada się własnego auta, to transport publiczny jest najlepszym rozwiązaniem.
Pierwszy wtorek października br. był słoneczny, ale bardzo wietrzny i chłodny. Do Komarna dotarłem około południa. Autobusy z Drohobycza zatrzymują się przy rynku komarnowskim. Gdy wysiadłem z autobusu, to zauważyłem mieszkańców Komarna, którzy czekali na autobus do Gródka Jagiellońskiego, Lwowa czy też, wspominanego tutaj wiele razy, Drohobycza. Ktoś zapewne jechał do pracy, a inni po prostu wracali z zakupów. Na przystanku było bardzo tłoczno. Mieszkańcy w pośpiechu podążali uliczkami Komarna.
Zwiedzanie miasta zacząłem właśnie od rynku, który nie jest duży. Główny plac Komarna nie posiada ratusza, ale jest otoczony secesyjnymi kamienicami oraz parterowymi domami. Natomiast niektóre z budynków są bardziej współczesne (z czasów ZSRR prawdopodobnie). Przebywając na rynku miejskim zauważyłem prace rewitalizacyjne, które mają na celu unowocześnić oraz uporządkować centralny plac kresowej osady. Dostrzegłem również, że niektórzy komarniczanie sprzedawali na rynku owoce oraz warzywa. Podejrzewam, że były one z własnych ogródków. Można stwierdzić, że na placu kwitnie handel, czyli tak, jak to było 100 lat temu, a może i więcej. Trudna sytuacja finansowa mieszkańców Ukrainy zmusza do zarobkowania na wszelakie sposoby. Nie każdy ma stałą pracę. Dodatkowy grosz daje szansę na lepszą egzystencję rodziny. Przy rynku w Komarnie znajduje się park, gdzie mieszkańcy oraz goście mogą odpocząć czy zrelaksować się.
Nieopodal parku usytuowany jest dawny kościół parafialny. Obiekt współcześnie należy do grekokatolików. Fundatorem świątyni jest Mikołaj Ostroróg.
Wokół kościoła toczą się batalie o jego zwrot miejscowym rzymokatolikom. Wierni Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego nie są jednak skłonni do zwrotu budynku sakralnego jego prawowitym właścicielom. Świątynia jest trochę zaniedbana. O remont w pierwszej kolejności prosi się dach, który jest zardzewiały i być może przecieka. Obiekt wymaga dużych nakładów finansowych, a obecni właściciele nie śpieszą się, moim zdaniem, z jego renowacją. W środku świątyni nie miałem okazji być, gdyż była zamknięta. Kościół w Komarnie to piękny obiekt, który posiada cechy renesansu oraz baroku. Fasada budowli została udekorowana figurami świętych. Szczególną uwagę przykuwa postać Matki Boskiej z małym Jezusem (są umiejscowieni w górnej części fasady). Liczne elementy dekoracyjne niewątpliwie dodają mu uroku.
Ciekawie też wyglądają drzwi wejściowe do budowli, są solidnie wykonane, ale wymagają natychmiastowej renowacji. Świątynia komarnowska to zabytek klasy światowej, a władze miejskie powinny poczynić wszelkie kroki, ażeby przywrócić obiektowi dawny blask. Mam nadzieję, że grekokatolicy oddadzą kościół rzymskim katolikom. Ten piękny gest byłby przejawem chrześcijańskiej miłości do bliźniego, jak również podkreśliłby europejskość Ukrainy (większość mieszkańców kraju dąży do tego, ażeby zostać pełnoprawnym członkiem europejskiej rodziny). Jestem dobrej myśli w wyżej omawianej kwestii.
W Komarnie zobaczyłem również cerkiew z 1910 roku. Obiekt jest bardzo charakterystyczny, gdyż jego wygląd zewnętrzny zdominowany jest przez kolor niebieski. Cerkiew, niestety, była zamknięta. Nie miałem też możliwości być na dziedzińcu przed świątynią. Cerkwi pilnuje pies (może popa), który „obcym” nie zezwala wejść na plac przed budowlą. Zwierzę ciągle charczało i było bardzo zadziorne. Podejrzewam, iż pies został „porządnie przeszkolony”, przez co dzielnie broni obiektu. Uważam, że zwierzak jest dobrym stróżem i należy mu się porządny obiad każdego dnia 🙂 Podejrzewam, że pyszną kolacją również nie pogardziłby 🙂
Niedaleko powyżej opisywanego obiektu znajduje się drewniana cerkiew św. Michała Archanioła. Świątynia jest bardzo ładna i przypomina mi cerkiew pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Drohobyczu. Na szczęście dostęp do tej budowli sakralnej nie był utrudniony. Żadnego psa tam nie było! A tak na poważnie, żałuję, że nie mogłem wejść do środka cerkwi, aby zobaczyć polichromie.
Na obrzeżach miasta zwiedziłem XVII-wieczny obelisk, który zwieńczony jest krzyżem. Na pomniku widnieje napis: „MEA MORS TUA VITA” („MOJA ŚMIERĆ TWOJE ŻYCIE„). Nie jest do końca znany powód, dla którego został wzniesiony omawiany obiekt. Ukraińskie źródła podają, że pomnik powstał na cześć niejakiego dziedzica Komarna, który zginął w walce z Tatarami. A może dla upamiętnienia Wiktorii wiedeńskiej??? Są to jednak domysły, a historycy wciąż badają dzieje tego tajemniczego obiektu.
Następnie ponownie wróciłem do centrum Komarna. Od obelisku do rynku miejskiego to niespełna dwa kilometry. W centrum Komarna można jeszcze zobaczyć cerkiew, która pochodzi z XIX stulecia.
Przy ulicy Strzelców Siczowych znajduje się budynek dawnego Urzędu Pracy, o czym informuje umieszczona na fasadzie kamienna tablica, na której są napisy w języku niemieckim, ukraińskim oraz polskim. Dobrze, że powyższa tabliczka przetrwała zawieruchę wojenną. Jest to piękna pamiątka przeszłości. Współcześnie w obiekcie funkcjonuje Dom Ludowy. Jest to niezwykle okazały budynek.
Przy ulicy Samborskiej usytuowany jest polski cmentarz oraz neogotycka kaplica, która pełni dziś funkcję kościoła parafialnego dla miejscowych katolików. Na fasadzie kaplicy widnieje napis w języku polskim: „Spoczną i wstaną”. Teren cmentarny jest zadbany i schludny. Do tej pory zachowało się sporo nagrobków z polskimi napisami. Nieliczna wspólnota polska Komarna skupiona jest wokół parafii rzymskokatolickiej.
Mój pobyt w Komarnie powoli kończył się. Polski cmentarz był ostatnim punktem podczas zwiedzania osady. Z wizyty w Komarnie jestem bardzo zadowolony. W miejscowości do tej pory zauważalne są polskie ślady. Komarno to ładne miasto i niewątpliwie ma szansę na rozwój. Myślę, że włodarze grodu powinny postawić na turystykę. Skuteczna reklama pomogłaby przyciągać rzeszę turystów do Komarna. Miłośnik Kresów znajdzie wiele ciekawego w osadzie. A ile są warte zwiedzenia zabytkowe budowle, które są pełne historii! Warto przyjechać do Komarna!
Tekst oraz zdjęcia Andrzej Pietruszka, 5 października 2021 roku